czwartek, 11 stycznia 2007

poznacie prawdę, a prawda Was wyzwoli

KAI: Wypowiedzi abp Wielgusa z ostatniego miesiąca wyraźnie wskazują, że jego problem polegał właśnie na braku umiejętności obiektywnego spojrzenia na swoje przeszłe czyny i aktualną postawę. Dlaczego nikt z jego otoczenia, np. braci biskupów, w tym procesie stanięcia w prawdzie mu nie pomógł? Przecież taką rolę katalizatora prawdy odegrały właśnie media, którym przypisuje się jak najgorsze intencje.

- Być może rzeczywiście był on w tym okresie osamotniony. Niewątpliwie media odegrały tu rolę w dochodzeniu do prawdy, ale w wielu przypadkach nie zachowały właściwej postawy. Proszę pamiętać, ze pierwsza wiadomość prasowa w tej sprawie nie zawierała faktów, a piętnowała "Judasza". To było jednak niegodne. Chirurg, który z krzykiem i wrzaskiem zwraca się do pacjenta chorego na wstydliwą chorobę nie może odegrać zbyt dobrej roli, bo ten chory się przestraszy i zamknie w sobie. Natomiast pomóc może lekarz, który idzie do pacjenta z życzliwością i miłością. Mogę sobie wyobrazić, że abp Wielgus czytając i słuchając mediów na swój temat przeżywał to samo, co w kontaktach ze służbami specjalnymi, których funkcjonariusz zastraszył go krzykiem. Po tym wszystkim, co się stało, dalsze analizowanie postawy abp Wielgusa byłoby pastwieniem się nad człowiekiem już poniżonym. Zresztą przyznanie się publiczne do współpracy z SB, a potem przyjście na ingres i osobiste ogłoszenie rezygnacji z urzędu było z jego strony aktem dużej odwagi moralnej.

KAI: Dlaczego w tym całym procesie dochodzenia do prawdy w sprawie abp Wielgusa zabrakło wyraźnego głosu Episkopatu Polski? Wydarzenia w warszawskiej archikatedrze pokazały, że katolicy w Polsce są głęboko podzieleni co do oceny wymiaru molarnego całej sprawy, a wielu jest tu wręcz zagubionych.

- Ponownie powtarzam, że nie zgadzam się, że zabrakło głosu Kościoła, choć mógł on być niedostrzeżony. Być może zabrakło wywiadu w KAI, ale rozmowy cały czas trwały i ich owocem były kolejne teksty Arcybiskupa - Nominata. Uważam natomiast, ze zaangażowani telewizyjnie księża i biskupi zamiast wypowiadać się publicznie w mediach powinni pojechać do Warszawy i powiedzieć abp Wielgusowi swoje uwagi w cztery oczy. Przecież prawdy o tak trudnej sprawie jak współpraca z SB nie przyjmie się słuchając kogoś w telewizorze. Na pewno skrzywdzono wiernych, którzy mają obecnie wielkie zamieszanie w swoich sumieniach, boleję nad tym, ale mam nadzieję, że to jest tylko powierzchowne wrażenie. Osobiście uważam, że nie powinniśmy ze sobą rozmawiać przez radio lub telewizję. To jest poważna nasza choroba i jej skutki już zaczynamy odczuwać.

z wywiadu „Abp Michalik o sprawie abp. Wielgusa: Etyka jedna dla wszystkich” dla KAI

A swoją drogą to bardzo trudno jest czasami tę prawdę uznać i przyjąć ....
Więcej czytaj w: Krytykować, czy nie krytykować? Zwracać uwagę, czy nie

Brak komentarzy:

liunki sponsorowane